Strony

27 marca 2011

O obrazie

Każdy internetowy kronikarz, autor najmniej poczytnego i najbardziej niszowego bloga, otrzymuje w którymś momencie karcący komentarz. Luźne użycie sformułowania "żołnierze wyklęci", czy też napisanie w poście "murzyn" może kogoś niespodziewanie urazić. Taki niespodziewanie urażony czytelnik gniewnie poinformuje o obrazie, co z kolei nas może doprowadzić do obrazy odwetowej. Ale czy słusznie? Lepiej sprawdzić i z podręcznikiem w ręku upewnić się, w jakim stopniu nasze uczucia są stosowne. Pomoże nam w tym podręcznik "Kodeks honorowy i zasady pojedynku", z którego mały cytat poniżej:


I w ogóle warto być gentlemanem, choćby w edycji wolskiej. A każdy gentleman powinien przeczytać blog Łukasza Kielbana. O pojedynkach, oficerach, prawdziwych kobietach i prawdziwych mężczyznach.

5 marca 2011

Czwartek: tłusty, zimny, wystany


Czy publika wolska wie, gdzie są najlepsze pączki na dzielni? Sądząc z długości kolejki, która ustawiła się do Pracowni Cukierniczej w Tłusty Czwartek, publika jest dobrze poinformowana. Poziom determinacji - wysoki - od zajęcia ostatniej pozycji w wężyku do upragnionego kęsa ciepłego pączka mija około pięciu godzin.

Od Działdowskiej do rogu budynku o adresie Górczewska 17 b (z budynkiem owym włącznie) ludzie spokojnie falują, ktoś się na chwilkę oddala po bułki, ktoś inny wbija się do szmateksu na parterze. Przytupywanie, stawanie na zewnętrznych stronach stóp, drobne obroty i skręty tułowia. Jest zimno. Z obliczeń kolejkowych rachmistrzów wynika, że przesunięcie się w kolejce o długość bloku zajmuje około godziny. "Trzeba być wariatem" - kwituje całą sytuację przechodząca obok starsza pani, ale w jej głosie słychać niepewność z nutką zazdrości.



Zjawia się konkurencja i nęci do zmiany planów. "U nas taniej, u nas bez kolejki" - uśmiecha się sympatyczny pan, rozdając zaimprowizowane ulotki z odręcznym napisem "PĄCZEK Z RÓŻĄ. ul. Górczewska 6" na małych papierowych torebkach. Ale ludność obserwuje zaistniałą sytuację z politowaniem. Zapach pączków dociera bez przeszkód i nie pozwala na rezygnację.

Co pięć minut z cukierni wypada wesoły klient z pączkiem w zębach, zaopatrzony w pakunki z firmowym, czerwonym stempelkiem. Kolejka zgodnie przełyka ślinę i docieka: "Pyszne?". "Mmmm", "Yhy" - podają jednoznaczne odpowiedzi. Robi się nerwowo. Nastrój rozładowuje spontaniczna degustacja kiełby i szynki zorganizowana przez właścicielkę pobliskiego sklepu wędliniarskiego. "Szynka po 22", "Zapraszam do nas - można coś zjeść i się ogrzać" - część kolejki skwapliwie korzysta z propozycji. Ale miłe chwile nie trwają długo.

Atmosfera gęstnie, gdy do kolejki zaczynają dołączać "siostry" i inni "znajomi". Pani w lokach trzęsie się z oburzenia: "To ma być w porządku? Miała pani stanąć ZAMIAST, a nie OBOK! No sami Państwo widzą - stoją obie!". Niezorientowani dopytują się, w czym problem. "W limicie, proszę pana! W limicie!". Rzeczywiście kartka na drzwiach informuje bezlitośnie, że jednej osobie przysługuje tylko dwadzieścia pączków. Panikę, smutek i niedowierzanie przerywa nagły huk petardy, którą młodzież z wawelberga spontanicznie funduje kolejce.

Kiedy dym się rozprasza, interesujący nas segment kolejki ląduje w cukierni. Robi się ciepło i słodko. Opadają ostatnie emocje. Ludzie naradzają się, ile wziąć bez lukru i zamówienie idzie na produkcję. Po kilku minutach tace z ciepłymi pączkami lądują na ladzie i następuje parcelacja. Przy okazji sprzedawczyni przyznaje, że to przedostatnia lub ostatnia porcja ciasta. "Muszę zacząć informować ludzi w kolejce...".

Na dworze jest już ciemno. Wolacy stoją niewzruszenie. Odchodzimy z pączkami w zębach, zastanawiając się, czy wiadomość o zakończeniu produkcji zostanie przyjęta ze zrozumieniem...

3 marca 2011

Nieudana rozbrajanka w linii 24


Zarzut: Oskarżony o to, że biorąc udział w związku zbrojnym "w dniu 18 lutego 1982 r. około godz. 12,30 w tramwaju linii "24" na ulicy Obozowej w Warszawie działając wspólnie i w porozumieniu z Tomaszem Andrzejem Łupanowem, posługując się bronią palną [...] usiłował dokonać rozboju na osobie st. sierż. MO Zdzisława Karosa w ten sposób, że grożąc użyciem broni chciał zabrać w/w w celu przywłaszczenia pistolet, a gdy st. sierż. MO Zdzisław Karos nie wydał broni i zbliżył się do Roberta Chechłacza z zamiarem odebrania mu broni, Robert Chechłacz oddał jeden strzał [...], powodując u pokrzywdzonego obrażenia narządów wewnętrznych ciała, w następstwie których wymieniony Zdzisław Karos zmarł w dniu 23 lutego 1982 r. w szpitalu w Warszawie."

Kwalifikacja: Przestępstwo z art. 148 § 1 kk w zb. z art. 11 § 1 kk w zw. art. 210 § 2 kk

Skazany: TAK

Wydarzyło się to sześćdziesiątego ósmego dnia stanu wojennego. Teatr TV w ramach SCENY FAKTU zrobił w 2007 r. spektakl, który oczywiście polecamy, ze względu na lokalizację części akcji. Chłopaki nie kwalifikują się pewnie na żołnierzy wyklętych, ale czemu ich nie przypomnieć?

Źródło: www.13grudnia81.pl 

Zdjęcia z teatru TV: "Oskarżeni. Śmierć sierżanta Karosa"