„Przez długie lata za jedną z najniebezpieczniejszych dzielnic Warszawy uchodziła Wola, Wola robotnicza, ognisko wszelkiego rodzaju buntów przeciw przemocy carskiej i wyzyskowi kapitalistycznemu. Ale równocześnie była miejscem przymusowego osiedlania się tzw. Elementu pobytowego,
pobytowców, podobnie jak Mińsk Mazowiecki (byłych kryminalistów i przestępców, żyjących pod stałym dozorem policji, czyli
burych). Na Woli wszelkie towarzyskie i zawodowe spory i kłótnie rozsądzała
dintojra, której wykonawcą nierzadko był
majcher1.
Krwawa Wola – mówiono o tym słynnym z nożownictwa przedmieściu Warszawy. Miała ona również swój język, język robociarski, który ukazał w swej książce pt.
Nasz Czas Stanisław Ryszard Dobrowolski. Istniał jeszcze drugi, dosadny i soczysty język odpowiadający charakterowi jego użytkowników. Spostrzegł to Wiech, skoro w r. 1938 określił go następująco:
«Dziś na eleganckich ulicach Nowej Woli noża używać po prostu nie wypada. Panuje za to 'język'. Język barwny, ostry, złożony ze słów niezwykłych i tak wonnych, że należałoby je niezwłocznie układać na lodzie, aby nie zatruwały powietrza.»2
To co uchodziło za obrazę na Woli, nie miało znaczenia i charakteru obraźliwego w innej dzielnicy. Oczywiście i odwrotnie. Dla przykładu lemoniada było obrazą na Woli i tylko na Woli, bo: «Takie niewinne słówko: lemoniada, nie oznacza na Woli napoju chłodzącego, ale odpowiada określeniu: tuman, jełop, gamoń itp.» – relacjonuje Wiech.”
1 majcher - nóż, nożownik
2 „Kurier Czerwony” 1938, nr 62.
Bronisław Wieczorkiewicz, Gwara warszawska dawniej i dziś, PIW 1966, s. 90
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz