Strony

2 grudnia 2009

Różne bywają dachy nad głową


[...] Weźmy mapę Warszawy i szukajmy w okolicach fabryk.

Dobrogniewa, Mściwoja, Bożydara, Długomiła, Wojsława, Godzimira... Na labiryncie planu, na północ od wylotowej arterii Wolskiej, gęsta siatka dziwacznych nazw oplotła całą dzielnicę miasta. Jakiś słowiański Ludendorff – radny miejski – chrztem magistrackim utrwalił na rogach ulic pogańską przeszłość tej ziemi. Czy przeszłość? Tak mało wiemy o nieznanych lądach leżących poza zasięgiem biur, sklepów i kawiarni, poza warszawską city! Któż wie, czy w lasku przy ulicy Falisława nie stoją święte dęby, a posąg Światowida nie króluje nad ulicą Chwaliboga?
Natłoczona „szesnastka” za 20 groszy wiezie mnie w świat nieznany, przedhistoryczny. Za placem Mirowskim, za Chłodną zaczynamy się powoli pogrążać w fale czasu, zamyka się nad naszymi głowami niespokojna powierzchnia dwudziestego wieku i zza szyb tramwaju, jak z głębinowego statku, oglądam zdziwiony coraz głębsze i głębsze nawarstwienia czasu.
Tu życie schodzi ku ziemi. Warszawa, wyniesiona w śródmieściu ku górze, zaczyna opadać, kurczyć się, maleć. Jeszcze ciągnie się granicą ulica Wolska, ale coraz częstsze są w niej szczerby i przełęcze, coraz to szerszy, niezasłonięty horyzont otwiera każda przecznica. Parkany zaledwie chlaśnięte opornym pędzlem, niebieskawa ciecz płynie wapnowanymi kanałami, parterowe drewniane domki, przekrzywione, zmurszałe, uginające się pod ciężarem porosłych mchem dachów. Migają przed wielką szybą tramwaju małe okienka zasłonięte od wewnątrz doniczkami kwiatów. Krzywe badyle pelargonii pną się po kratach szyb ku górze, jak jednostajne wykresy statystyczne. Funkcje jakichś wielkich, rosnących liczb.
Szukam tych liczb w pamięci.
W Warszawie mieszka licząc wraz z rodzinami przeszło 600 tysięcy robotników, 55,5% tych ludzi mieszka w lokalach jednoizbowych, a więc w mieszkalnej kuchni, a 29% – w dwuizbowych, a więc w pokoju z kuchnią. Duża liczba osób w rodzinach robotniczych to przyczyna olbrzymiego przeludnienia mieszkań w Warszawie. 79% robotników mieszka w zagęszczeniu większym niż dwie osoby na jedną izbę, a 12% – w większym niż sześć osób. Jeszcze jedna liczba: 140 tysięcy osób w Warszawie, a więc 12% ludności, mieszka „kątem”.
Dane cyfrowe przedstawiające gęstość zaludnienia mieszkań nie dają jeszcze całkowitego obrazu stosunków w tej dziedzinie. Trzeba pamiętać o jakości mieszkań. Trzeba wiedzieć, że tylko 33% lokali w Warszawie posiada ustęp, że większość nie posiada wodociągu, światła elektrycznego, że poddasza i sutereny, wilgotne oficyny, walące się rudery – to jest życiowy wyraz tego, co w tablicach statystycznych figuruje pod nazwą izby.
Na innych stronicach roczników statystycznych obok tablic mieszkaniowych znaleźć można łatwo negatywy mieszkań. Gruźlica i choroby weneryczne, niedorozwój fizyczny i umysłowy, alkoholizm, przestępczość analfabetyzm... – nie pamiętam wszystkich liczb, ale znam ich wagę, ich ogrom i groźbę. Znam wreszcie ich główną, najważniejszą przyczynę: „straszne mieszkania”.

Ażeby zobaczyć wszystkie skutki nędzy mieszkaniowej, nie trzeba jeździć na Annopol, nie trzeba nawet szukać tu – na Obozowej czy Górczewskiej. Bo robotnicza Warszawa ma dwa oblicza. Jedno – to labirynt ulic o nieznanych nazwach, gdzie wśród parkanów i glinianek sterczą tu i owdzie krzywe małe domki, nieraz z wiejska kokietujące przechodnia malwą czy jabłonią, drugie – to niemal śródmieście, to Solec, Nowolipki, Twarda, Stalowa, dzielnice, w których ziemia ginie pod fundamentami, a niebo niknie w kamiennych studniach. Pierwsze oblicze – to obraz zacofania gospodarczego; drugie – to wykwit kapitalizmu i owoc renty gruntowej. [...]

F. Lewicki, Różne bywają dachy nad głową [w:] Niepiękne dzielnice. Reportaże o międzywojennej Warszawie, [red.] J. Dąbrowski, J. Koskowski, 1964, s. 54-56

Foto: Plan wielkiej Warszawy z 1937 r. 
Wydawca: Wydawnictwo HAWU.
Mapa pochodzi ze zbiorów P. T. Ściborowskiego.
http://www.trasbus.com/planywarszawy.htm

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz