Strony

10 lutego 2010

Targowisko jednodniowe - co mówią sprzedawcy

 
Targowisko Jednodniowe, Drugi Sprzedawca

 Targowisko Jednodniowe, Stoisko Drugiego Sprzedawcy

Targowisko Jednodniowe, Stoisko Pierwszego Sprzedawcy ("Antyki")

Kolejna odsłona jednodniowego targowiska na Woli i... miłe zaskoczenie. Chociaż godzina już późna - blisko 14.00 - są sprzedawcy! Do kompletu brakuje niestety kupujących. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Korzystając z braku ruchu w interesie, udało nam się przeprowadzić drobny wywiad i dowiedzieć się, co handlujący sądzą o pomysłach urzędników dotyczących bazarku.

Poniżej spisana, nieco skrócona, relacja.
A tutaj można ściągnąć plik z wywiadem i sobie posłuchać. Z kolei ten link to dość nietypowa reklama (również z wuzetowskiej jednodniówki).

 - Jak się Panu tutaj handluje? Jak to wygląda?
- Pierwszy Sprzedawca: Nie handluje się zupełnie, wcale. Nie ma tutaj żadnego handlu. Nie wiem, czym to jest spowodowane – brakiem informacji właściwych organów, że tutaj odbywa się handel czy porą roku. Nie wiem. Jestem tu może szósty raz, od godziny nieraz od siódmej do pierwszej, no i będąc tyle zarobiłem tutaj dosłownie pięć czy sześć złotych i zupełnym idiotyzmem jest, że tutaj ewentualna opłata ma wynosić osiem złotych. Kto zapłaci? Przecież chyba nie chodzi o to, żeby uciąć ten handel, bo naprawdę jesteśmy państwem biednym i wzorem krajów arabskich, wiele ludzi, żeby żyć, zajmuje się handlem. Chcemy podcinać ten handel, no to go podcinajmy, ale nie tutaj, nie tu trzeba szukać pieniędzy. Opłata osiem złotych jest zupełnym idiotyzmem. Ja proponuję, żeby, nieważne, czy to jest urzędnik miasta, czy burmistrz, czy jego zastępca, czy urzędnik w dwudziestej kolejności, niech przyjdzie, niech zobaczy, ile ja tu stoję i co ja zarobiłem. W związku z tym, jak przyjdzie, może zacznie myśleć. Jak nie zacznie myśleć, to mózg mu zamrozi i natychmiast wtedy powinien tą opłatę zwiększyć do osiemdziesięciu złotych, dziesięciokrotnie, wtedy będzie zadowolony. Przecież jeśli ten kontakt między urzędnikami a potencjalnymi handlującymi ma być właściwy, niech przyjdzie, i niech zobaczy i niech stwierdzi. Być może, jeśli ta opłata już być musi, czemu ona nie może być dwa złote, tym bardziej, że będą i przychodzą tutaj ludzie, którzy, z jakichś tam przyczyn chcą parę groszy zarobić. To jest dosłownie kilka złotych. Najśmieszniejsze jest to, że chce się nawet to podciąć. Może trzeba podciąć jakieś domy towarowe duże, zagraniczne, które działają na zasadzie chyba, się nie boję tego powiedzieć, bo to chyba jest prawda, wręczanych łapówek odpowiednim urzędnikom, może tamten handel trzeba troszeczkę... oczywiście nie jestem przeciwnikiem żadnego handlu przez jakieś tam markety... ale niech to wszystko istnieje, niech to ma sens, bo na razie, w ten sposób to się utnie to, tym bardziej że też nie boję się tego powiedzieć, nie należę do takich, ale wielu ludzi, nie wiem, czy to jest mądre, czy niemądre, wiele ludzi przyjdzie po to, żeby zarobić te pięć, czy dziesięć, czy dwadzieścia złotych. Smutne to, ale część ludzi przyjdzie, i przychodzi, żeby zarobić te dwadzieścia złotych, bo on musi mieć na jedzenie, niektórzy, jest to smutne, na wypicie. No a jak nie przyjdzie i nie zarobi, najlepiej będzie mu wtedy zabrać komuś. Dobrze by było, żeby zabierał tym, którzy wymyślają utrudnianie tego handlu, tamtym, w pierwszej kolejności.
- [...] Jak ta informacja była podana, że zwiększy się opłata?
- Pierwszy Sprzedawca: Jest informacja, że to z urzędu miasta, że wymyślili taką opłatę, niech wymyślają dalej, tylko zanim wymyśli urzędnik tą opłatę, niech przyjdzie i zobaczy to, bo jeśli nie przyjdzie i nie zobaczy, tylko będzie przy biurku długopisikiem wymyślał, no to jego myślenie jest szkodliwe dla ludzi.
- A widzę, że pan ma stoisko w kolorze écru, za takie stoiska miała być zmniejszona opłata targowa? Chyba dwa złote za kolor écru, a od trzech złotych za zwykłe stoisko?
- Drugi Sprzedawca: Nic nie słyszałem. Ale szczerze mówiąc, uważam, że pomysł ten, żeby zrobić stoiska w kolorze écru, to wymyślił ktoś, kto nigdy się nie zajmował handlem. Bo prawda wygląda tak, że po dwóch trzech wyjazdach, to robi się nie écru, tylko jakieś szaro-brudne i nie da się żadnym ochraniaczem, czy jakąś folią tego okryć, do transportowania, bo kurz wszędzie jest i do samochodu dwa razy się wrzuci i to wygląda bardzo brudno. No ale cóż, urzędnicy widocznie wiedzą lepiej.
- A ktoś się z państwem w ogóle kontaktuje, przychodzi, rozmawia z wami?
- Drugi Sprzedawca: Przychodzą z Urzędu Woli i sprawdzają.
- Pierwszy Sprzedawca: Tak, bardzo sympatycznie, informują. To są właściwi ludzie, tylko żeby jeszcze ci ludzie mogli decydować. Żeby ten przekaz, który im nieraz mówimy, trafiał do właściwych ludzi, a najlepiej jak ci właściwi ludzie, decydenci, tu sami przyjdą i zobaczą. Ale to musi przyjść wierchuszka tak zwana.
- Drugi Sprzedawca: Jeżeli pani chce, troszeczkę inne zdanie, to ja uważam tak, że jeżeli ktoś się zajmuje handlem, no tu trzeba mieć indywidualne podejście, bo jeżeli jest tak jak tutaj, jest prowadzona działalność, człowiek się zajmuje handlem, ja nie uważam, że osiem złotych, to jest wygórowana opłata. Dobrze. Dzisiaj mniej, jutro więcej uhandluję. Jeżeli ktoś przychodzi i sprzedaje takie rzeczy jak antyki, jakieś używane rzeczy, no to wiadomo, że on o wiele mniej zarobi, i do nich trzeba się dostosować.
- Pierwszy Sprzedawca: A co pan nazywa antykiem, tak à propos?
- Drugi Sprzedawca: Nie no...
- Pierwszy Sprzedawca: Ale nie, nie, nie, nie, nie. Bo to idzie, bo to jest nagrywane. Co pan nazywa antykiem? Możemy podejść, to pan wskaże. Co tu jest antykiem? Proszę mi wskazać, co tu jest antykiem? Dyskusja między handlującymi, co tu jest antykiem?
- Jest trochę rzeczy, takich starych, których nie ma normalnie w sprzedaży...
- Pierwszy Sprzedawca: Ale które, które?
- Talerze te, starsze...
- Pierwszy Sprzedawca: No talerz to zwykła rzecz, przecież to jest talerz, wiadomo.
- Trochę książek starszych jest...
- Pierwszy Sprzedawca: Ale nie, nie, nie, nie. Ale talerz, to jest zwykły włocławek i to nie jest żaden antyk.
- Dla pana to jest zwykły włocławek, ale on już jakąś tam historię swoją ma.
- Drugi Sprzedawca: Ale teraz tak – wejdziemy do każdego sklepu, na którym napisano „Antyki”, których rzeczy z tych nie będzie miał tamten sklep? Pokaże mi pan?
- Pierwszy Sprzedawca: Ale nie, no proszę powiedzieć, nazwać którąś rzecz antykiem.
- Drugi Sprzedawca: Każda rzecz będzie w sklepie, na którym napisano „Antyki”.
- Pierwszy Sprzedawca: A nieeee.... no...
- [...] A jak z godzinami, bo to jest chyba tylko do czternastej czynne?
- Pierwszy Sprzedawca: No do czternastej trzydzieści chyba. [...] Generalnie jest to zły pomysł, bo jeśli ktoś ma w przyszłości tutaj kupować, to być może, że ludzie wracający z pracy. No kto wraca o czternastej trzydzieści z pracy?
- Drugi Sprzedawca: Akurat z tym ja się zgadzam.
- Pierwszy Sprzedawca: A do której godziny to powinno być czynne?
- Drugi Sprzedawca: Przynajmniej do osiemnastej, dziewiętnastej.
- Pierwszy Sprzedawca: Oczywiście.
- Drugi Sprzedawca: Przed świętami podobno do dziewiętnastej było, ale ja tutaj wtedy jeszcze nie handlowałem.
- A pan był przed świętami tutaj? Coś się działo?
- Pierwszy Sprzedawca: Byłem. Nic się nie działo. Nie wiem dlaczego.
- Drugi Sprzedawca: Ja osobiście uważam, że to jest kwestia pory roku. Jak będzie cieplej, będzie ludzi więcej chodziło, ktoś na spacer przyjdzie, coś zobaczy... Bo teraz ludzie idą i szybko biegną do sklepu, wracają do domu, nawet nie chcą rozejrzeć się tutaj po bazarku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz