28 maja 2015
Zbrodnia za Budami. Potworne porachunki podmiejskich donżuanów
Duży rozgłos w dzielnicy Wolskiej wywołała makabryczna sprawa bestialskiego zamordowania dozorcy miejskiego Mączyńskiego przez dwóch kolegów, którzy zwabili go podstępnie do zagajnika za Budami.
Dominik Stefański kolegował z bezrobotnym Wacławem Szemborskim, który go często upijał, fundując wódkę i uczynił bezwolnem narzędziem w swych rękach. Pomiędzy Stefańskim a Mączyńskim dochodziło do częstych zatargów i bójek o sukcesy u dziewcząt, gdyż Stefański miał opinję wielkiego bałamuta, a Mączyński stawał mu na drodze. Raz pobili się dotkliwie i Stefański wrócił do domu z pokaleczoną twarzą. Niewiadomo jaki epilog przybrałaby bójka, gdyby nie przypadkowe nadejście Szemborskiego, który nietylko rozdzielił młodzieńców, ale skłonił ich nawet do pojednania.
Na trzeci dzień jednak Mączyński wyszedł z domu wywołany przez Szemborskiego i więcej nie wrócił. Stefański zaś, pracujący w gazowni na Woli, przechwalał się w gronie łobuzujących się rówieśników, że miał porachunki z pewnym "chojrakiem", któremu zadał 13 ran nożem. Opowiadanie to zbiegło się z zameldowaniem rodziców Mączyńskiego o zaginięciu chłopca. Wszelkie poszukiwania były daremne.
W tym samym czasie upity do stanu białej gorączki Szemborski przyznał się przed własnym ojcem, że brał udział w zamordowaniu Mączyńskiego i zawołał patetycznie:
- Ojcze, masz syna zbrodniarza!
Na dowód tych słów pokazał zakrwawiony długi nóż, straszne narządzie zbrodni.
Ojciec przeraził się i nazajutrz zaczął rozpytywać o udział syna w morderstwie. Ten wówczas nie chciął nic mówić i odesłał ojca do Stefańskiego. Ale i Stefański milczał jak głaz. Oświadczył, że na trzeźwo o tej sprawię mówić nie może i dopiero po kilku kieliszkach wódki oznajmił, że Mączyński padł zabity w bójce, gdy rzekomo pierwszy z nożem rzucił się na Szemborskiego.
Szemborskiego i Stefańskiego aresztowano. W policji złożyli oni zeznania dowodzące o zamordowaniu Mączyńskiego z całkowitym rozmysłem i dziką żądzą krwi. Stefański miał bowiem dość rywala i zaproponował mu wspólne wypicie wódki. Butelkę z wódką dał pierwszemu do picia Mączyńskiemu i w momencie, gdy ten zaczął pić podstępnie zadał mu cios w brzuch nożem i dobił rannego.
Narzędzie zbrodni kupił Szemborski na żądanie i za pieniądze Stefańskiego, co wskazywało, że przed zwabieniem Mączyńskiego do zagajnika, obaj zamachowcy dokładnie ułożyli plan działania. Zresztą Stefański za cenę 50 złotych skłonił Szemborskiego do pierwotnego wzięcia całej winy na siebie i osłaniania kolegi.
Stefański liczył, że i w Sądzie Okręgowym utrzyma się ta wersja, że mordercą był Szemborski, a gdy ten zaczął zwalać winę na kolegę, pomiędzy obu oskarżonymi omal nie doszło do bójki na rozprawie. Przewodniczący Sądu wydał zarządzenie aby oskarżeni usiedli na znacznej odległości od siebie i każdego osobno pilnowali policjanci.
Rozprawa sądowa dostarczyła wielu obciążających dowodów przeciwko obu oskarżonym, którzy, jak zeznali świadkowie ustawicznie upijali się i urządzali awantury z dziewczętami, zdobywszy sobie smutną sławę zawalidrogów w dzielnicy Wolskiej.
Prokurator Szulc domagał się surowego wymiaru kary.
Sąd Okręgowy skazał obu morderców Mączyńskiego po 12 lat więzienia.
ABC : nowiny codzienne. 1935, nr 195, str. 2
Zdjęcie: Pokolenie (1954), reż. Andrzej Wajda, scen. Bohdan Czeszko
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz